Przejdź do głównej zawartości

Zygmunt Jan Rumel -diament z Wołynia.

Zygmunt Jan Rumel, poeta - żołnierz - ludowiec.
image

Profesor Stanisław Pigoń, wybitny historyk literatury polskiej, na wieść o śmierci Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, powiedział Kazimierzowi Wyce (polski historyk i krytyk literatury): ”my strzelamy zawsze do wrogów z brylantów”. Czyż można w piękniejszy sposób skomentować los ludzi, którzy w latach okupacji, odchodzili przedwcześnie, u progu swej dojrzałości? Mieli po dwadzieścia kilka lat, jednak bagaż ich doświadczeń był niewyobrażalny dla nas, żyjących tu i teraz. Wybitni poeci, muzycy, sportowcy, ludzie nauki. Każde nazwisko na tej liście, jeśli w ogóle znane, możemy poprzedzić rozszerzonym opisem ich profesji: poeta-żołnierz, kompozytor-żołnierz, olimpijczyk-żołnierz, itd. Miłość do ojczyzny, zebrała w okresie II Wojny Światowej ogromne żniwo. Jednym z tych, którzy odeszli przedwcześnie, jest wielki poeta, odważny żołnierz i wierny przedstawiciel Ruchu Ludowego - Zygmunt Rumel. O nim również możemy powiedzieć: poeta-żołnierz. Jego życie i twórczość nierozerwalnie związana była z Kresami, z ukochanym Wołyniem. Niesiony miłością do ojczyzny i do wołyńskiego chłopstwa, zginął z rąk ukraińskich oprawców z UPA. Jego los, był kwintesencją losu wielu Polaków zamieszkujących wspomniany obszar przedwojennej Polski.
Zygmunt Rumel przyszedł na świat 22 lutego 1915 roku w Piotrogrodzie (obecny Sankt Petersburg). Wzrastał w rodzinie bardzo patriotycznej, co zapewne odcisnęło swe piętno ma jego późniejszym, życiu, wyborach i twórczości. Ojciec, weteran wojny polsko-bolszewickiej z 1920 roku, był z wykształcenia inżynierem rolnictwa. Za bohaterski udział w powstrzymaniu bolszewickiego najazdu, uhonorowany został Krzyżem Virtuti Militari, a także połacią wołyńskiej ziemią, dokładniej w okolicach Wiśniowca. Tam też Zygmunt Rumel spędził młodzieńcze lata swego życia. Poeta był absolwentem dość słynnego w owym czasie Liceum Krzemienieckiego (obecnie szkoła ta nosi imię poety-żołnierza-ludowca). Już w młodzieńczych latach wykazywał się dużym zapałem i wszechstronnymi zainteresowaniami. Był harcerzem, lubił teatr, sport bardzo pasjonowało go krajoznawstwo, etnografia, socjologia. Już wówczas pisał artykuły dotyczące właśnie tych zagadnień. Tworzył także wiersze.

Patriotyczne wychowanie w rodzinnym domu, zaowocowało zaangażowaniem młodego Zygmunta w działalność społeczno-polityczną. Już na początku swej drogi związał się z Wołyńskim Związkiem Młodzieży Wiejskiej. W owym czasie, była to organizacja skupiająca zarówno młodzież polską jak i ukraińską. Idealną symbiozę w jakiej żyły te dwa narody w okresie młodości poety, można wyczytać z późniejszych wierszy Rumla. W jednym z nich poeta pisze:

„Dwie Matki-Ojczyzny hołubiły głowę-
Jedna grzebień bursztynu czesała we włos,
Druga rafy porohów piorąc koralowe,
Zawodziła na lirach dolę ślepą – los...
(...)
Dwie mnie Matki-Ojczyzny wyuczyły mowy –
W warkocz krwisty plecionej jagodami ros –
Bym się sercem przełamał bólem w dwie połowy –
By serce rozdwojone płakało – jak głos .."

Jak widać, w poezji autora, obecny był ból wynikający z podziału wywołanego wojną i ideologię nacjonalistyczną. W 1935 roku poeta podjął studia na Uniwersytecie Warszawskim na kierunku polonistyka. Studia były wyśmienitą okazją do rozwoju literackiego talentu. W swych wierszach wielokrotnie dawał wyraz wielonarodowości i wielokulturowości. Taki przecież były Wołyń i Kresy, na których się wychowywał.
Mimo nauki w Warszawie, angażował się także w życie społeczne Wołynia. Kontynuował działania w Wołyńskim Związku Młodzieży Wiejskiej. Włączył się w prace Uniwersytetu Ludowego w Różynie w pow. kowelskim. Był publicystą i przewodniczącym komitetu redakcyjnego miesięcznika „Droga Pracy”, dodatku do „Życia Krzemienieckiego”. W swoich artykułach Rumel poruszał tematy historyczne i społeczne. Opowiadał się za ideą Polski jako państwa wielonarodowego, potępiał przejawy antysemityzmu. Publikował także w dwujęzycznym piśmie „Młoda Wieś - Mołode Seło” wydawanym w Krzemieńcu.
W 1938 roku został skierowany do Wołyńskiej Szkoły Podchorążych Rezerwy Artylerii im. Marcina Kątskiego we Włodzimierzu Wołyńskim, gdzie znalazł się w 2 baterii dowodzonej najpierw przez kpt. Mariana Schneikarta, a po jego odejściu na dowódcę I dywizjonu w marcu 1939 – przez mjr. Józefa Widorta. XIII kurs ukończył w stopniu kaprala podchorążego rezerwy w lipcu 1939, po czym przybył na praktykę do 23 Pułku Artylerii Lekkiej w Będzinie.

Cudowny świat, jaki pamiętał z dzieciństwa skończył się wraz z wybuchem II Wojny Światowej. Prawie natychmiast dostał się do radzieckiej niewoli. Przypadek sprawia, iż 20 września, podając się za szeregowca zostaje zwolniony. Jednak w dalszym ciągu pozostaje na Wołyniu, którym w niczym nie przypomina ziemi znanej z młodości. Patriotyczne wartości wpajane w rodzinnym domu sprawiły, że Zygmunt Rumel nie mógł stać z boku i obojętnie przyglądać się na nazistowską i radziecką zawieruchę. Pod koniec 1939 roku włączył się w konspiracyjną działalność i wstąpił do podziemnej, antysowieckiej, organizacji powołanej przez działaczy Ruchu Ludowego. Początkowa próba skontaktowania się z przebywającym w Generalnym Gubernatorstwie Henrykiem Józewskim nie powiodła się. Dlaczego w ogóle podjął taką próbę? Konspiratorzy, gdyż towarzyszył mu Pius Zalewski, widzieli w Józewskim przyszłego lidera. Pokładane nadzieje miały solidne podstawy. Henryk Józewski był doświadczonym politykiem i działaczem niepodległościowym. W 1930 roku, gdy Rumel rozpoczynał studia, przyjmował on, już po raz drugi, stanowisko wojewody Wołyńskiego. Ponadto, już w październiku 1939, znalazł się wśród twórców konspiracji wojskowej. W latach 1939–1940, a więc w okresie, gdy Rumel próbował się z nim skontaktować, działał on w Komendzie Głównej Służby Zwycięstwu Polski (SZP). Podczas nieudanej próby przekroczenia granicy z GG, w styczniu 1940 roku, Rumel oraz jego towarzysz odmrozili nogi i zawrócili do Łucka. Gdy ktoś chce walczyć i szuka pola działania, zawsze je znajdzie. W Łucku, spotkali emisariuszy ZWZ: płk Tadeusz Majewskiego ps. „Szmigiel” i Jerzego Potapowa ps. „Jarosław”. Przybyli oni na Wołyń, aby utworzyć konspiracyjne ZWZ. Zygmunt Rumel, wraz z swą organizacją, natychmiast podporządkował się rozkazom płk. Majewskiego.Pod nowymi rozkazami i w nowych strukturach, już miesiąc później, w lutym i marcu 1940 roku Rumel, jako kurier ZWZ, odbył dwie podróże na linii Wołyń - Warszawa. W tym czasie, NKWD rozpracowywało już, a w rezultacie, rozbiło kierownictwo ZWZ. Wśród listy aresztowanych był brat poety - Bronisław Rumel (ostatecznie stracony w 1941). Zygmunt Rumel, także zagrożony aresztowaniem, przedostał się do Warszawy [3].W stolicy, także nie pozostaje biernym obserwatorem. Prawie natychmiast odnawia swe kontakty z działaczami ruchu ludowego. W tym czasie Rumel prowadził, wraz z bratem Stanisławem i żoną Anną Rumel (z domu Wójcikiewicz, poślubioną w 1941 roku), sklep z naczyniami kuchennymi na Ochocie. Rodzinny interes służył także jako punkt kontaktowy dla działań konspiracji. Zygmunt Rumel, włączył się również w prace podziemnej drukarni Komendy Głównej Batalionów Chłopskich. To właśnie wydarzenia w drukarni stały się inspiracją do napisania wiersza „Drukarnia”. W lutym 1941 roku drukarnia, zagrożona dekonspiracją została ewakuowana do magazynu w Alejach Jerozolimskich, następnie zmontowana przy ul. Rycerskiej, róg Piekarskiej. W tej ewakuacji drukarni brał udział Zygmunt Rumel.
Rok 1941 przyniósł powrót na ziemię Wołyńską. Od jesieni 1941 roku, był emisariuszem Batalionów Chłopskich na Wołyń. Następnie w 1943 roku zostaje wybrany na dowódcę VIII okręgu BCh – Wołyń (przyjął wówczas pseudonim „Krzysztof Poręba”). W tym samym roku w lipca otrzymał rozkaz przeprowadzenia rozmów z miejscowym dowództwem Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA) na Wołyniu. Jako komendant okręgu, Rumel stanął na czele delegacji, mającej na celu zahamowanie rzezi wołyńskiej i uzgodnienie wspólnej z Ukraińcami walki z Niemcami. Dla dobra sprawy, żywiąc nadzieję na porozumienie, Zygmunt Rumel, rezygnuje ze zbrojnej obstawy i osobiście udał się 10 lipca 1943, do kwatery lokalnego dowództwa SB OUN. Towarzyszyli mu jedynie Krzysztof Markiewicz ps. „Czort” (przedstawiciel AK okręgu Wołyńskiego) i woźnica Witold Dobrowolski. To był błąd. Wszyscy trzej zostali aresztowani i zabici.
Ten tragiczny finał rozegrał się w ukraińskiej wsi Kustycze gm. Turzysk pow. kowelskiego. Zaraz po nim, w pobliskich wsiach Radowicze i Zasmyki. Po południu, kiedy nie wracała delegacja na czele z Zygmuntem Rumlem, część ludności Radowicz z Henrykiem Nadratowskim ps. „ Wilkoń ”, „ Znicz ”, członkiem AK, wymaszerowała do Zasmyk, gdzie zawiązała się polska samoobrona.
Z relacji Teofila Nadratowskiego, byłego mieszkańca kol. Osiecznik, przedstawionej w liście do Leona Karłowicza z marca 1998 r. czytamy: „Pyta Pan o sprawę polskiej delegacji. Zygmunt Rumel i Krzysztof Markiewicz przed wyjazdem nocowali u mnie. Rumel chciał pojechać do Kustycz w pełnym mundurze. Miał mundur i prosił mnie o czapkę i pas. Pożyczyłem mu furażerkę i pas, bo byłem komendantem Strzelca i miałem prawo nosić pas, ale bez koalicyjki. W drodze do Kustycz nawet nie czekali na rozpoczęcie rozmów, od razu ich zamordowali. Zaraz napisałem do brata „Znicza”, że musimy wyjechać do Radowicz, albo niech Radowicze przyjadą do Osiecznik. „Znicz” odpisał, że idą do Zasmyk i żebym dał mu dwóch ludzi. Poszedł ode mnie Hieronim Głowiński, „ Zawisza” i jeszcze jeden z kol. Wierzhiczno, nie pamiętam nazwiska. Tak zaczęła tworzyć się placówka w Zasmykach.”
Feliks Budzisz natomiast w 7 lata później napisał: „Wraz ze swoim oficerem do zadań specjalnych, Krzysztofem Markiewiczem. Riimel udał się 7 lipca do jednego ze sztabów północno-zachodniego zgrupowania UPA, dokonującego masowej masakry ludności polskiej. Dwa dni później, 10 lub 11 lipca, nasi parlamentariusze zostali dopędzeni i zatrzymani przez konnych upowców koło wsi Kustycze i tam w lasku zamordowani przez rozerwanie końmi. Straszną śmiercią zginął również ich przewodnik Witold Dobrowolski. Tak barbarzyńscy atamani UPA potraktowali parlamentariuszy Rzeczypospolitej, błagających o litość dla tysięcy polskich dzieci i ich rodziców. Poćwiartowane zwłoki spoczęły w lasku na brzegu jeziora w dawno już niewidocznej mogile, ale zapewne dobrze zapamiętanej przez miejscowych Ukraińców.
Tragiczna wiadomość, że parlamentariusze nie wrócili z rozmów, dotarła szybko do polskiej ludności okolicznych wsi, była umówionym .sygnałem do wymarszu 12 desperatów z Radowicz do polskiej wsi Zasmyki i zorganizowania tam pierwszej w powiecie kowelskim samoobrony. Szybko rosnąca w siłę samoobrona uratowała życie tysiącom Polaków i stała się zalążkiem dużego partyzanckiego zgrupowania „ Gromada ", stanowiącego na początku 1944 r. trzon legendarnej 27. Wołyńskiej Dywizji AK.".

Tragiczne wydarzenia z lipca 1943, stały się inspiracją dla Tadeusza Charmuszko, który w swym wierszu „Na Wołyniu, Pamięci Zygmunta Rumla” napisał:

konie to szlachetne
zwierzęta godne podziwu
natchnienie malarzy
z rozdętymi nozdrzami
i rozwianą grzywą
potrafią rozkołysać step
(...)
tymi końmi na Kresach
poeta bestialsko rozdarty
wtapia się na Wołyniu
w jedyne takie morze
w Morze Szkarłatne
naciekłe z polskiej krwi

W chwili śmierci Zygmunt Jan Rumel miał zaledwie 28 lat. Przez cały straszliwy okres wojny i okupacji, mimo ogromu zadań jakie przed nim stawiała otaczająca rzeczywistość, nigdy nie zaprzestał swej twórczej aktywności. Pisał przede wszystkim wiersze. W jego twórczości można znaleźć liczne wątki patriotyczne, narodowowyzwoleńcze a także te, związane z powojenną wizją Polski. Wiersze Zygmunta Rumla, które tak długo przeleżały w tece, przechowane przez matkę, żonę i przez przyjaciół, a wywiezione z Warszawy w czasie powstania przez matkę żony, Marię Wójcikiewicz, są wierszami młodego człowieka, poszukującego jeszcze swej drogi w poezji. Widać w nich wpływy ówczesnych poetów: Leśmiana, Lechonia, Tuwima. Najciekawsze zachowane wiersze czynią z Zygmunta Rumla jeszcze jednego, najmłodszego może poetę romantycznej "szkoły ukraińskiej" w poezji polskiej. Charakterystyczne jest dla nich również głębokie wyczucie ludowości.
Zygmunt Rumel, był niewątpliwie przedstawicielem pokolenia tragicznego. Jego przedstawiciele na co dzień obcowali ze śmiercią, przez co jej przeczucie niejednokrotnie im towarzyszyło. W jednym ze szkolnych wierszy pisał młody poeta:
Nie będę o niczym myślał
ani niczego żałował...
...jarzębinowy wisior
smutek rumieńcem zachowa.
A potem - potem gdzieś w rowie
wargi przytulę do ziemi...
...wszystkie swe bóle wypowiem
...wrosnę zielonym korzeniem.

Jednakże nawet w okresie młodzieńczym, motywy kresowe i sarmackie nawiązują do tradycji romantycznych, ale przetworzone są śmiało i oryginalnie. Charakterystyczne jest głębokie wyczucie ludowości. W nielicznych chwilach radości, starano się rekompensować codzienność wojny i okupacji, zgrozę i strach tamtych dni. Na wieczorach poetyckich, które organizowane były w domach przyjaciół rodziny, Zygmunt Rumel odczytywał swoje nowe wiersze. Żona, wspominała po latach: „Na jednym z wieczorów obecny tam poeta, Leopold Staff, podszedł do mnie i powiedział: "Niech pani chroni tego chłopca - to będzie wielki poeta". Inne wspomnienia Anny Rumel dotyczą chwil, które poeta mógł poświęcać na pisanie oraz odkrywają pewne cechy jego charakteru: "Nasza pierwsza zima na Wołyniu 1942 roku była wyjątkowo ostra. Jeszcze w marcu trzymały mrozy. Mieszkaliśmy w izbie, gdzie podłoga była z gliny, a trzy ściany szczytowe... Nocą po wygaśnięciu piecyka, tzw. kozy, izba przemieniała się w komnatę "królowej śniegu"... Odkrywałam wtedy w Zygmuncie wspaniałe poczucie humoru na co dzień i niezmąconą pogodę ducha, która nie opuszczała go w najbardziej dramatycznych momentach. Wstawał bardzo wcześnie, o piątej rano. Były to jedyne godziny przeznaczone na pisanie - oczywiście jeżeli mógł pozostać w domu.”.
Pomimo młodego wieku, Zygmunt Rumel, okazał się być wspaniałym poetą, wielkim żołnierzem i wiernym ludowcem. Pointą niech będą słowa Jarosława Iwaszkiewicza, który wspominając śmierć młodego poety napisał: „Był to jeden z diamentów, którym strzelano do wroga. Diament ten mógł zabłysnąć pierwszorzędnym blaskiem”. Po latach ,reżyser Wojciech Smażowski ,poetę  Zygmunta Rumla upamiętnił postacią  Zygmunta Krzemienieckiego w filmie Wołyń.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

...bo to znamienity Kryłowiak był.../tekst autorski/

Czytelnicy mojego bloga wiedzą zapewne że do rzadkości tutaj należą wpisy poświęcone konkretnym osobom z Kryłowa i okolic. Tylko kilka razy napisałem o znanych i zasłużonych dla historii miejscowosci osobach. Niestety przyszło mi znowu napisać o Osobie wielce dla naszej miejscowości zasłużonej. Pan Marian Janusz odszedł od nas 05.01 2024. Starsi mieszkańcy Kryłowa ,doskonale pamiętają ,,Mariana kościelnego'' , jak zwyczajowo nazywano Pana Mariana. Pełniąc posługę kościelnego na trwałe wrósł w tę miejscowość i jej historię. Bardzo komunikatywny , serdeczny w kontaktach z ludźmi ,zawsze miał z każdym kryłowiakiem coś do omówienia. Do historii przeszły Dni Kryłowa ,które pomagał organizować wraz z Panem Kazimierzem Parnickim, Panią Władysławą Janusz i innymi aktywnymi na niwie kultury, mieszkańcami. Pod opieką Pana Mariana, kościół kryłowski błyszczał, jak również otoczenie i nikt nie znał pojęcia,,sprzatanie kościoła''. Pan Marian dawał sobie radę ze wszystkim.Ost

... bo miłość nie umiera...

Miłość, kolejny miesiąc bez Ciebie... Nie pytaj mnie, jak przetrwałem cały ten czas bez Twojego spojrzenia, ciepła Twoich uścisków, radości Twojego śmiechu... Nie wiem... Trzymam się najlepiej, jak potrafię... Ale wiedz, że moja miłość i uczucie do Ciebie nie obawiają się upływu czasu i pozostają niezmienione. W wieczności mojego serca nadal zachowuję wszystko, co najlepsze w naszym życiu: miłość,tęsknotę, uczucia, doświadczenia, wspomnienia... W ten sposób będę żyć dalej, nieważne czy to tylko będą wspomnienia, ale jedno po drugim, dzień po dniu, wyobrażam sobie jak idziesz obok mnie... Jesteś w moim sercu i dopóki tam będziesz będę o Tobie pisać i mówić, że zawsze Cię Kocham! "

Obchody 100-lecia OSP w Kryłowie.